Niecałe dwa lata temu dostałam nowego Phonaka, Naidę IX. Nie czułam się najlepiej z nowymi ustawieniami, czegoś brakowało. Ze względu na tymczasową zmianę miejsca zamieszkania, ciężko było mi się umówić do protetyka w rodzinnych stronach. Brak wolnego dnia w tygodniu sprawił, że zaczęłam szukać protetyka na miejscu.
I udało się!
Zaczął się maraton nowych ustawień. Naidę IX miałam ustawioną na wzór poprzedniego aparatu, Naidy V. A co za tym szło - nie były włączone wszystkie możliwości aparatu. Miałam włączone podstawowe usługi, nie wykorzystując całego potencjału protezy.
Zawirowań związanych z tymi ustawieniami nie da się opisać. Wzloty i upadki. Po nie słyszenie gwizdka z czajnika, po reagowanie na najmniejsze stuknięcie.
Ale wszystko ku lepszemu przodowi.
Pierwszą pozytywną reakcją było, kiedy koleżanka zwróciła uwagę, że musiała zawsze wchodzić do tego samego pomieszczenia, co ja, bym mogła ją widzieć, co mówi.
A tu bum - odkrzykuję jej na temat z drugiego pokoju.
Ale największy szok przeżyłam na poczcie, przed przerwą świąteczną.
Poszłam odebrać przesyłkę, pani w okienku podaje karteczkę i mówi "proszę się podpisać". Okej, długopis w łapę, kreślę swoje dane... i słyszę "proszę drukowanymi literami". SZOK. Bez podnoszenia głowy, głośno i wyraźnie zrozumiałam polecenie! Pełna niedowierzania, bo i warunki akustyczne nie były komfortowe - dzieląca mnie i pracownicę szyba; kolejka; otwarte drzwi, bo ciągle wchodzili nowi klienci. No dobra, mrucząc pod nosem "aaaj", poprawiam swoje litery. Zadowolona z osobistego sukcesu (bo w końcu to nieosiągalna rzecz dla mnie), z uśmiechem na twarzy oddaję kartkę.
A tu... :"ale ja nie mówiłam pani, że musi być drukowanymi...."
Moje oczy jak pięciozłotówki - jestem pewna, że usłyszałam głos, i to bardzo wyraźnie!
i kontynuacja wypowiedzi: "... ja nie mówiłam, to koleżanka z okienka obok mówiła do swojego klienta".
Szczęka do podłogi, uśmiech sięga zenitu.
I takim miłym akcentem rozpoczęłam święta! :)
Z aparatem coraz lepiej, moc pozytywnych wibracji jest. I do tego iCom, system FM... raj! Ale to już zostawię na inny wpis.
A teraz życzę wszystkim Szczęśliwego Nowego Roku, by spełniły się marzenia. Szczęście trzymało wszystkich osiem dni w tygodniu, a uśmiech nie schodził z twarzy przez dwadzieścia pięć godzin na dobę. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz