główna strona

czwartek, 31 lipca 2014

wspomnień raj, rzeczywistości czar.

 Zachodzące słońce rzucało blask na polanę, a przezroczysta tafla jeziora zdawała się być oazą spokoju. Na obszernej polanie stały trzy domki, ale tylko w jednym z nich czuć było obecność ludzi. To jest właśnie jedno z niewielu miejsc, w które można było uciec. Miejsce, gdzie gromadziły się wspomnienia, które przy ognisku były wyrzucane wraz ze łzami i śmiechem z nich samych niczym iskry z płonącego pieca. To właśnie tu były te najwspanialsze chwile z najbliższymi. To tu uciekała z dziewczynami, by z dala od zgiełku miasta, od codzienności wylać z siebie potok niewypowiedzianych wcześniej słów. By wydusić z siebie morze łez i przypomnieć kolejny raz barwy ich śmiechu. 
 To tu mogła być sobą. To tu biegała po polanie bez aparatu. To tu do bólu moczyła nogi w wodzie, chlapiąc ich roześmiane twarze. To tu najlepiej smakowały zupki chińskie i kaszki robione na działkowej kuchence gazowej. To tu kawa na leżaku była totalną chwilą wytchnienia.
  Ale nadszedł dzień, w którym to bliskie miejsce stałojej się tak wrogie, że sama obecność słyszących osób wbijała kolejne drzazgi w serce. Te nocne rozmowy z latarką przy twarzy, zwróconej w jej stronę stały się czymś ponad normalność. Myśl „Tak wcale być nie musi, może być inaczej”  przeszywała całe ciało, rozbijając na tysiące kawałków słowa, szczypiąc każdą część ciała. „nie chcesz przecież litości, nie chcesz jej. Nie chcesz tej zależności”.
 Chciała uciec. Do siebie i w głąb siebie. Nie odbierając nieustannie dzwoniącego telefonu, w morzu łez wyrzucała kolejno zdjęcia robione w świecie dźwięków. 

 Ale One nie pozwoliły. Były, tam gdzie zawsze i tam zostały do dziś.

sobota, 12 lipca 2014

ja i myśli.

Byłam kiedyś z ciocią na basenie. Aparaty grzecznie schowałam do pudełka, które zamknęłam w szafce. W całkowitej ciszy zdałam się na ciocię, która pełniła rolę mojego mentora. Zapytałam, czy można już wychodzić z szatni do wody. Jej odpowiedź całkiem mnie zdumiała : „oczywiście! Nie słyszysz, jak ratownik krzyczy na całe gardło, wołając na zewnątrz?”. Kiedy odpowiedziałam, że nie, bo przecież nie słyszę, z lekkim szokiem odpowiedziała „o matko, zapomniałam!”. Powinna byłam się cieszyć, że jestem w stanie tak się komunikować, iż własna rodzina zapomina o mojej dysfunkcji. Niestety, nad moją głową pojawiła się zapalona lampka „czy mam się cieszyć, że mają mnie za „swoją” czy uznać, że nie są do końca świadomi, jak ja funkcjonuję?”

... szukaj

... ważne, a nawet bardzo ważne.

niesłyszący - każda osoba z wadą narządu słuchu, nie ważne o jakim stopniu ubytku.
słabosłyszący - osoba z wadą słuchu, posługująca się mową werbalną. Wychowywana w środowisku osób słyszących, uczestniącząca w edukacji w szkołach ogólnodostępnych.
głuchy - osoba, która ma znaczny bądź głęboki ubytek słuchu.
słyszący - osoba słysząca, nie posiada żadnej wady słuchu.
Głuchy - osoba, która jest Głucha Kulturowo. To znaczy: wychowywana w rodzinie Głuchych (a więc może być nawet słysząca) i w środowisku Głuchych, posługująca się biegle PJM.
PJM - Polski Język Migowy, prawdziwy język niesłyszących i Głuchych. Posiada swoistą gramatykę, odmienną od polskiej. Jest językiem przestrzennym, wykorzystującym ruchy dłoni, ciała, bardzo ważną rolę odgrywa mimika twarzy.
SJM - System Językowo-Migowy, zwany też językiem miganym. Sztuczny twór przełożony z języka polskiego na "ruchy dłonią", zachowuje tym samym gramatykę języka polskiego.