Siedzę w zamkniętym pokoju ze słuchawkami w uszach. A raczej zawieszonych nad głośnikiem aparatu słuchowego. Na około sterta papierów i notatek. Sesyjny klimat. Ostatnie tygodnie lecą na pełnych obrotach - projekty, egzaminy, zaliczenia...
Niektóre minione egzaminy pokazały mi, jak wielu notatek nie miałam z zajęć. Na kolokwiach pojawiały się pojęcia z wykładów czy ćwiczeń, o których nawet nie wiedziałam, że były omawiane. Nie wyłapałam? Możliwe.
Miałam jeden egzamin do zaliczenia ze ćwiczeń. Na zajęciach, prowadząca puszczała slajdy i omawiała poszczególne zdjęcia, definicje. Dużo dodawała od siebie, podpowiadała cechy charakterystyczne, podrzucała pomysły do lepszego zapamiętania. Ciężko mi było zrozumieć i przez 1,5h próbować wszystko poskładać w całość - skupiłam się na przepisywaniu treści ze slajdów do zeszytu.
Na egzamin notatki też miałam, więc nie było tak naprawdę problemu, żeby się nauczyć.
Ale...
Egzamin wyglądał tak, że prowadząca puszczała kolejno slajdy, a my na kartkach mieliśmy podpisywać rodzaje drzew, ptaków. Więc zasadniczo - szybkie spojrzenie na slajd, zapisanie nazwy i lecimy dalej. W międzyczasie fajny gest ze strony wykładowczyni - podpowiadała hasłami, których używała podczas omawiania prezentacji. Więc jeżeli ktoś słuchał (i miał lepszą pamięć słuchową) to super, znaczne ułatwienie. Ja nie mogłam skorzystać z tych dodatkowych tłumaczeń na zajęciach - więc mogłam przyjąć do wiadomości tylko to, co zobaczyłam i spisałam.
Dodatkowo na egzaminie - patrząc na slajd i na kartkę, nie miałam czasu, by spojrzeć na usta wykładowczyni. Poczułam się trochę na przegranej pozycji.
Ale zaliczony egzamin z wynikiem takim, jak większość został osobistą nagrodą. Bo jednak mimo wszystko, dałam radę.
Byłam też niedawno na pewnym, obowiązkowym dla mnie spotkaniu, gdzie odbywała się dyskusja. Ponad dwadzieścia osób w sali, przy miejscu każdego z uczestników stał mikrofon. Więc gdy ktoś się wypowiadał, włączał nadajnik i szło nagłośnienie. Dla mnie - osobisty, wielki dyskomfort. Nikogo nie znałam, warunki na dyskusję tragiczne, bowiem były ustawione trzy stoły. Dwa równolegle do siebie, trzeci prostopadle do tych dwóch. Usiadłam tak, by widzieć osoby z tego trzeciego stołu - były głównymi uczestnikami spotkania, więc zależało mi, żeby to ich jak najwięcej rozumieć. I tutaj nie mam zastrzeżeń, rozumiałam wszystko, mieli do tego wyraźny układ ust. Schody zaczęły się później...
Kiedy zaczęła się dyskusja, najwięcej udzielały się osoby siedzące przy drugim stole. Do tego.. siedzące tyłem do mnie.
Po odpowiedziach innych uczestników, ktorych twarze widziałam, byłam w stanie domyślić się ogólnego kontekstu rozmowy. Ale wiem, że ważne kwestie były poruszane, a ja tkwiłam w martwym punkcie. Nie znalam tych osób, nie chciałam się od razu wychylać i prosić o odwrócenie się. Mimo tego, że nigdy w takich sytuacjach nie spotkałam się z negatywną reakcją, każda taka sytuacja wywołuje we mnie nutę niepewności i nieśmiałości.
Człowiek w chwilach ważnych czy kryzysowych, jest niemal w każdej rzeczy znaleźć coś praktycznego. I tak też zrobiłam ja.
Patrząc wprost przed siebie, w okno, zauważyłam odbijające się tam twarze mówiących osób. I widziałam usta! Nie rozumiałam każdego słowa, ale chociaż ogółem wiedziałam o czym jest mowa i zrozumiałam najważniejsze rzeczy. Nie była to wygodna alternatywa, ale jak nie ma innych rozwiązań - człowiek chwyta się wszystkiego. ;) Gdyby nie determinacja, by uczestniczyć w tym, co się dzieje - w życiu bym nie próbowała się skupiać na "słuchaniu przez lustro". Męczące, niewygodne.
Ale jak trzeba, to trzeba.
Ostatnio wiele było różnych sytuacji związanych z moim niesłyszeniem. I po raz pierwszy w życiu zadałam sobie pytanie, ile rzeczy tak naprawdę mnie omija z powodu wady słuchu? Jak wiele tracę?
Pomimo tego i tak będę wierna swojemu życiowemu wzorowi: strata<zysk. :)
Wytrzyj buty, zdejmij kurtkę. Wejdź, zapraszam. Usiądź wygodnie, rozgość się. Ta herbata jest dla Ciebie. Wsłuchaj się w tą ciszę - ciszę szczerą aż do bólu. Słyszysz? To ja idę z nią w parze, nie Ty... Więc nie mów, że wiesz więcej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
... szukaj
... ważne, a nawet bardzo ważne.
niesłyszący - każda osoba z wadą narządu słuchu, nie ważne o jakim stopniu ubytku.
słabosłyszący - osoba z wadą słuchu, posługująca się mową werbalną. Wychowywana w środowisku osób słyszących, uczestniącząca w edukacji w szkołach ogólnodostępnych.
głuchy - osoba, która ma znaczny bądź głęboki ubytek słuchu.
słyszący - osoba słysząca, nie posiada żadnej wady słuchu.
Głuchy - osoba, która jest Głucha Kulturowo. To znaczy: wychowywana w rodzinie Głuchych (a więc może być nawet słysząca) i w środowisku Głuchych, posługująca się biegle PJM.
PJM - Polski Język Migowy, prawdziwy język niesłyszących i Głuchych. Posiada swoistą gramatykę, odmienną od polskiej. Jest językiem przestrzennym, wykorzystującym ruchy dłoni, ciała, bardzo ważną rolę odgrywa mimika twarzy.
SJM - System Językowo-Migowy, zwany też językiem miganym. Sztuczny twór przełożony z języka polskiego na "ruchy dłonią", zachowuje tym samym gramatykę języka polskiego.
słabosłyszący - osoba z wadą słuchu, posługująca się mową werbalną. Wychowywana w środowisku osób słyszących, uczestniącząca w edukacji w szkołach ogólnodostępnych.
głuchy - osoba, która ma znaczny bądź głęboki ubytek słuchu.
słyszący - osoba słysząca, nie posiada żadnej wady słuchu.
Głuchy - osoba, która jest Głucha Kulturowo. To znaczy: wychowywana w rodzinie Głuchych (a więc może być nawet słysząca) i w środowisku Głuchych, posługująca się biegle PJM.
PJM - Polski Język Migowy, prawdziwy język niesłyszących i Głuchych. Posiada swoistą gramatykę, odmienną od polskiej. Jest językiem przestrzennym, wykorzystującym ruchy dłoni, ciała, bardzo ważną rolę odgrywa mimika twarzy.
SJM - System Językowo-Migowy, zwany też językiem miganym. Sztuczny twór przełożony z języka polskiego na "ruchy dłonią", zachowuje tym samym gramatykę języka polskiego.
Studiujesz biologię?
OdpowiedzUsuńnie :) surdopedagogikę.
OdpowiedzUsuńHm, też to kiedyś studiowałam... i zabrakło mi z tym pomysłu na życie. Powiedzmy, że skończyłam i dyplom leży w szufladzie. Realizuję się w innej branży. Ale skąd na surdopedagogice rodzaje drzew i ptaków?
OdpowiedzUsuńJestem na module wczesznoszkolnym. Na przyrodzie mieliśmy materiał obowiązujący w klasach 1-3 SP. Zasadniczo, to myślałam, że będziemy omawiać na tym przedmiocie JAK uczyć dzieci, a wyszło bardziej, CZEGO będziemy uczyć - a więc było trzeba opanować dany materiał.
OdpowiedzUsuńA na surdopedagogikę poszłam głównie z własnej ciekawości. nie planuję pracy zawodowej jako nauczyciel. :)
Właśnie, ja też nie planowałam być nauczycielem... Ale pomysł, co dalej musisz mieć
OdpowiedzUsuńNa pewno podejmę się dalszej edukacji, ale nie związanej już z surdopedagogiką. Mam pewne plany, ale wszystko w swoim czasie... :)
OdpowiedzUsuń